Kilka uwag o amerykańskiej kulturze pracy – wpis gościnny

Kilka uwag o amerykańskiej kulturze pracy - wpis gościnny
zdj. tec_estromberg

Amerykańska kultura pracy jest obecna w wielu polskich firmach, które mają zagraniczny kapitał. zdj. tec_estromberg/flickr

Pracując w dużej am. korporacji przekonacie się, że sposób prowadzenia interesów przez Amerykanów a Europejczyków jest różny. USA to nie Chiny czy Japonia, jesteśmy z tego samego kręgu kulturowego, a mimo to amerykańska kultura pracy może zaskakiwać.

O czym należy pamiętać pracując w amerykańskim środowisku pisze gościnnie Agnieszka Otłowska – autorka bloga o języku angielskim  www.angielskiC2.pl  

Amerykańska kultura pracy oznacza:

Wszyscy jesteśmy równi.

W różnych krajach panuje zróżnicowana kultura organizacyjna, która ma bezpośrednie przełożenie na stosunki pomiędzy pracownikami  a ich przełożonymi. Charakterystyczne dla amerykańskiej kultury pracy jest traktowanie pracowników na równi. Nieważne czy jest to sprzątaczka, asystentka czy manager; dyrektor zawsze będzie rozmawiał z nimi tak samo. W wielu firmach na terenie USA miejscem pracy jest tzw. “open space” gdzie ramię w ramię przełożony pracuje ze swoimi podwładnymi. Jak donosi Dziennik związkowy, polscy imigranci z USA nie narzekają również na dyskryminację ze względu na pochodzenie : 

„Niezależnie od tego czy jest się Amerykaninem czy Polakiem – w środowisku, w którym żyłam – jest się traktowanym przez pracodawcę na równi. Byłam szanowana  i szczególnie lubiana za europejską „egzotykę” i sposób myślenia”* -mówi 34-letnia Kornelia Kocot. 

Jaki Pan Ryszard? Mów mi Rysiu !

Potwierdzeniem powyższej reguły jest amerykański trend mówienia sobie w pracy po imieniu. Temat nie jest dla nas- Polaków niczym nowym, bo bycie z szefem na “Ty” jest już standardem w wielu polskich korporacjach.  Nadal jednak, o ile nie zaskakuje już nikogo, zwracanie się po imieniu nie tylko do prezesów ale i  osób starszych to ciągle nie wyobrażamy sobie by dostać przyzwolenie od szefa na nazywanie go „Krzysiem”, „Tomusiem” czy „Michałkiem”. 

W amerykańskiej kulturze pracy zdrabnianie imion to norma. Sporo osób na wysokich stanowiskach- używa zdrobnienia nawet na wizytówkach. Bill Clinton, Steve Jobs, Bill Gates, Jack Welch, Fred Wilson, Larry Ellison, Larry Page – to tylko nieliczne przykłady. 

Wg Linkedin 60% CEO z 500. największych światowych firm używa ksywki lub zdrobnienia co ma przełożyć się na wymierne korzyści dla firmy. Czas to pieniądz a spoufalony klient jest przychylniej nastawiony do transakcji. 

Może to dlatego, że w Ameryce ‘time is money’ i nie ma co owijać w bawełnę. Ceni się przejrzystość i konkret, dlatego lepiej jest skracać imię. Według badań taki zabieg przynosi nawet wymierne zyski pracownikowi. Poniższa grafika obrazuje m.in. porównanie imion biznesmenów oraz ich przychody. 

final-infographic_overlay1

 

  

“Mam obowiązki” brzmi jakoś dołująco! 

Różnica w pracy z Amerykaninem, Brytyjczykiem czy Polakiem może przejawiać się też w różnym doborze słów podczas przekazywania obowiązków. Wg. portalu LinguaJob.pl „Zarówno Amerykanie, jak i Anglicy wolą słowo ,,a challenge” (wyzwanie) zamiast słowa ,,responsibilities” (obowiązki), głównie dlatego, że wyzwanie oznacza zbieranie nowych doświadczeń, a obowiązki oznaczają jakieś zobowiązanie wobec kogoś, co wywołuje pewnego rodzaju negatywne napięcie. Słowo „a problem” jest również rzadko stosowane w amerykańskiej kulturze pracy, gdyż sugeruje pewną przeszkodę, którą pracownik może pokonać lub nie. Wyzwanie natomiast jest słowem bardziej motywującym do działania, a takie nastawienie i sposób myślenia oczywiście zwiększa efektywność każdego pracownika.”

Uważaj przy bezpośrednim tłumaczeniu zwrotów z angielskiego 

Oczywiście istnieją też różnice w pracy z Amerykaninem a Polakiem wynikające z samego języka. Może mieć to związek z osławioną już poprawnością polityczną w języku angielskim np. używanie police officer zamiast policeman (bo czy to zawsze jest facet) czy flight attendat zamiast  stewardess (bo czy to zawsze kobieta) , ale pewne cechy wynikają nie z poprawności politycznej, ale z pewnego charakteru języka. Bo czy po polsku użyłby ktoś trybu przypuszczającego aby kazać coś zrobić?  Po angielsku, gdy szef mówi: I should be most grateful if you would send me the report by 2 pm oznacza, że nie jest to luźna propozycja tylko ten raport ma być gotowy na drugą. Zapytane pospiesznie Could you do it? oznacza ‘zrób to’ a przyjacielsko rzucone Listen, Aga, I need your help – nie oznacza, że szef potrzebuje pomocy, tylko chce bym coś zrobiła. Przy okazji widać, że proszenie o pomoc nie jest okazywaniem słabości, a raczej oznaką siły. Amerykańska kultura pracy to również nowy wizerunek oraz rola szefów. W amerykańskiej kulturze organizacyjnej managerowie już nie mają  za zadanie głównie kontrolować, ale raczej inspirować.

Wow! ale super kiecka! Ile za nią dałaś??

Kolejną wpadką jaką możemy zaliczyć pracując w amerykańskim środowisku to słowne nietakty, które w Polsce jeszcze do niedawna nietaktem nie były. Narzekanie lub poruszanie podczas niezobowiązującej rozmowy spraw wyznania, wiary, pieniędzy czy polityki to dla Amerykanina najwyższe faux pas! A wyżej zacytowany komplement dot. sukienki odbierane zostanie jako natarczywe i nietaktowne.

Wiedza dotycząca amerykańskiej kultury pracy, wbrew pozorom, przydaje się i w Polsce. Na naszym rynku działa wiele firm z kapitałem zagranicznym, korporacji, które swoje wzorce pracy przenoszą z państw macierzystych. Polscy pracownicy muszą potrafić się dostosować. A jeśli posiadają wiedzę na temat różnić kulturowych w innych krajach to mają łatwiejszy start w nowej firmie i na pewno unikną wielu nieporozumień.

A Wy? Czy mieliście okazję doświadczyć co to znaczy pracować z Amerykanami lub w am. firmie? Na jakie inne różnice kulturowe zwróciliście uwagę?

*********************************************************************************************

Jeżeli uczysz się j.angielskiego koniecznie zapraszam do siebie. Blog  www.angielskic2.pl mimo sugestii, że jest dla zaawansowanych (c2), piszę tak, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Piszę po polsku z angielskimi wstawkami na tematy, które mnie zainteresują. Znajdziecie tu dywagacje na temat słownictwa, sporo angielskiego przydatnego w pracy (seria HR, zapytanie o ofertę, list motywacyjny po angielsku i inne), trochę ćwiczeń na słuchanie, artykuły z brytyjskich gazet z tłumaczeniem lub wytłumaczonym słownictwem, tematy kulturowe w ramach akcji “w 80-blogów dookoła świata” oraz hmm… sporo rymowanek. To ostatnie w zakładce “dla mam i Au Pair”, w której ujawniam trochę osobistych doświadczeń na temat nauczania dziecka angielskiego, rozmyślam na temat języka dzieci i piszę posty, w których np. opiekunka znajdzie sporo przydatnego słownictwa (czynności przy dziecku, nazwy bajek, popularne wierszyki i zabawy…). Serdecznie zapraszam. Mój fanpage to https://www.facebook.com/angielskic2

Żródła do art. Amerykańska kultura pracy:

http://dziennikzwiazkowy.com/polonia/polacy-o-pracy-w-ameryce/

http://nypost.com/2015/03/24/18-gestures-that-can-get-you-in-trouble-outside-the-us/

http://www.huffingtonpost.com/gayle-cotton/cross-cultural-gestures_b_3437653.html

http://blog.linkedin.com/2011/04/27/top-ceo-names/

Kultury i organizacje. Zaprogramowanie umysłu, tłum. Małgorzata Durska, Warszawa, wyd. I 2000 (wyd. II zm. 2007),

http://www.linguajob.pl/download/katalog2015.pdf

 

 

zdj. gł.Flazingo Photos/flickr

 

 

 

zdj główne: . tec_estromberg/flickr

Share

Comments

  1. Świetny wpis, gratuluję. Nie mogłam powstrzymać się od komentarza, bo jako wspólnik w Kancelarii prawnej mam doświadczenie we współpracy z korporacjami. Oczywiście odbywa się to trochę na innych zasadach, bo to jest tylko współpraca, a nie praca na etacie na co dzień, nie mniej jednak swoje spostrzeżenia mam. Mam przyjemność pracować z jedną amerykańskich korporacji, ale dla nich prowadzę tylko sprawy sporne, więc moje kontakty raczej są ograniczone. Dostaję sprawę do prowadzenia i tyle. Także o organizacji firmy, kontaktach międzyludzkich niewiele mogę powiedzieć. Pracowałam sporo dla korporacji francuskich i tu spotkałam się z dość dużą zależnością poszczególnych pracowników od siebie. Mianowicie, w ramach organizacji wiele rzeczy trzeba było uzgadniać na różnych szczeblach, co czasami powodowało utrudnienia. Ale cóż i tak bywa. Natomiast jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie to raczej takie wzajemne trzymanie się na dystans, a szkoda. Tytułowanie się „Panie/Pani Dyrektorze/r, Pani Mecenas”, itp., chyba jest niepotrzebne. Wprowadza taki element sztywności w kontaktach. Nie chodzi oczywiście o jakieś zażyłości, ale tam gdzie pracuję już jakiś czas i jest mówienie sobie po imieniu znacznie łatwiej i lepiej się pracuję. Biorę jednak zawsze pod uwagę to, że inaczej wygląda sytuacja jak się jest pracownikiem w firmie, a inaczej jak jest się firmą zewnętrzną powołaną do wykonania określonych zadań. Z komplementowaniem wyglądu, czy ładnego ubioru nie spotkałam się. Widać pełen profesjonalizm. Ponieważ pracuję przede wszystkim w męskim świecie, zadania zlecane i do wykonania, bez zbędnych rozmów i komentarzy. Mówiąc inaczej krótko i na temat :-)))).

    • Tak, pewnie inaczej to wygląda jak się jest z firmy zewnętrznej. Myślę, że wtedy jest bardziej formalnie a w firmach prawniczych tym bardziej. Praca w kancelarii rządzi się swoimi prawami. Z tego co słyszę, formalność i dystans są zachowane.
      Praca z samymi mężczyznami też wygląda inaczej niż w grupach mieszanych. Mi się akurat podoba, że jest krótko i na temat 😉

  2. To jak w amerykańskiej korpo chcę pochwalić czyjąś kieckę, to jak mam to zrobić, żeby nie było nietaktem? Czy w tych wszystkich zdrobnieniach i swobodnej atmosferze w ogóle nie wolno prawić komuś komplementów niezwiązanych z pracą? Bardzo japoński zwyczaj XD Ale przeraża mnie ilość makulatury… Chociaż pewnie bym ją gdzieś cichcem zbierała, bo mam sentymentalny stosunek do takich rzeczy. Przecież każda taka kartka to tyle wspomnień! A potem miejsca w mieszkaniu braknie od tych wspomnień…

    Dane były, ale się zmyły 😉

    • Najprościej chyba zakończyć komplement na tym, że bardzo podoba Ci się sukienka koleżanki. Pytanie o cenę jest nietaktowne i intruzyjne dla Amerykanina. Pamiętam, że w Polsce często słyszało się “gdzie kupiłaś i ile za nią dałaś”. Tutaj raczej nikt nie pyta o cenę. Jeżeli takowa go interesuje, po powrocie do swojego biurka wyszuka ją w internecie. 😉 Co do pozostałych komplementów w pracy, można komplementować, choć trzeba uważać, żeby się nie zagalopować. Komplementy w stylu masz ładne oczy czy krągłości… mogą podpadać pod molestowanie seksualne 😉

      • Zgadzam się z Papugą.
        Jak widać, co kraj to obyczaj. 😉
        Kochana Papugo, nie uploadował się obrazek. Wiem, że przy przenosinach wiele się sypie. Widziałam, że po przenosinach niektóre wpisy miały posklejaną czcionkę. Dobrze, że już się z tym uporałaś. Spróbuj podziałać z obrazkiem i kiedyś też podtytuły miały wytłuszczoną czcionkę. Powodzenia z ustawianiem wszystkiego na nowej platformie!

        • Zrobione. Jeszcze pewnie cały miesiąc mi zejdzie na poprawianiu grafiki po przenosinach. Dziękuję za cierpliwość

  3. Oj! Droga Papugo, w Polsce już też trzeba uważać, żeby nie być posądzonym o molestowanie seksualne w pracy. Takich spraw jest co raz więcej. Natomiast jakieś “niemiłe traktowanie” może być uznane za mobbing.

    • Tak, o tym też już słyszałam. choć wydaje mi się, że nie jest jeszcze tak tragicznie i restrykcyjnie jak w USA. Krótka pewnie droga ku temu. Polska pewnie szybko dogoni Stany w tym temacie. Pozostaje zatem zbereźnikom cieszyć się swoją wolnością jeszcze przez chwilę… Jeden z moich prezesów też mi kiedyś na imprezie powiedział, że mam “fajne cycki”. Trochę mnie to ruszyło, ale wszyscy oczywiście zwalali na rubaszną osobowość Prezesa.Dziś pewnie inaczej bym zareagowała. 😉 Choć pewnie równie delikatnie.

  4. Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Mieszkam w Hiszpanii, więc mam do czynienia z jeszcze inną kulturą organizacyjną firm, z tego co widzę, to szef niestety nie jest po to, aby inspirować, owszem, mówi się do większości osób po imieniu, ale jakoś nie przekłada się to na mentoring.
    Mojego imienia nie da się ani skrócić ani nic, ewentualnie na „Ola”, mam nadzieję, że to nie oznacza, że nie będę mogła być żadną CEO 😛

    • 🙂 oj tak, pracowanie z Hiszpanami to prawdziwe życiowe doświadczenie. Bardzo poznawcze kulturowo. Pamiętam, jak jeden z departamentów w mojej firmie musiał przeprowadzać fuzję zakupionej, hiszpańskiej firmy no i ciągle słyszeli: MANIANA 😉

  5. Hey would you mind sharing which blog platform you’re working with?
    I’m planning to start my own blog in the near future but I’m
    having a tough time choosing between BlogEngine/Wordpress/B2evolution and Drupal.
    The reason I ask is because your design seems different
    then most blogs and I’m looking for something completely unique.
    P.S My apologies for being off-topic but I had to ask!

  6. Trafiłem na ten artykuł po wpisaniu w wyszukiwarce frazy ‘amerykańska kultura pracy’ po tym jak o godz. 21 siedząc w domu nieopatrznie uruchomiłem komunikator. Chwilę później byłem zasypywany pytaniami dotyczącymi pracy przez moją amerykańską menadżerkę. Mieszkam w Irlandii od ładnych paru lat, pracowałem dla korporacji europejskich i amerykańskich, i muszę stwierdzić że lepiej czuję się w tych europejskich. Amerykanie, fakt dobrze płacą ale z reguły oczekują żeby być na ich każde zawołanie, podporządokowywać swój grafik do pracy, a jeżeli trzeba to go zmieniać. Oczekiwania rzeczywiste, a te które są zapisane w umowie są zazwyczaj mocno rozbieżne. Rzadko kiedy dostrzegają że pracownik poza pracą ma jeszcze swoje życie, przyjaciół, rodzinę.
    Ja osobiście odbieram to jako brak szacunku dla mojego prywatnego czasu. W korporacjach europejskich nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Mój czas po pracy należał tylko do mnie i nikt nigdy mi go nie zakłócał. Jeżeli mój menadżer zadwonił do mnie w piątek wieczorem to tylko dlatego żeby wyjść do pubu na piwo. Czy przez to firma europejska funkcjonowała mniej efektywnie? Nie wydaje mi się. Po prostu była lepiej zorganizowana (jak na warunki europejskie). Podzczas gdy ja piłem piwo z moim manadżerem ktoś inny (wyznaczony z kilku tygodniowym wyprzedzeniem) czuwał nad wszystkim. Nie spotkałem się z taką organizacją pracy w amerykańskiej korporacji. Prawdopodobnie dlatego, że (tak jak już pisałem) amerykański pracodawca zakłada że może skontaktować się ze swoim pracownikiem o każdej porze i oczekiwać od niego pełnego poświęcenia.
    Dla mnie takie coś nie działa. Każdy pracujący człowiek dąży do pewnej równowagi między pracą, a życiem prywatnym. W moim przypadku, amerykańska kultura pracy tą równowagę zaburza.

    • Papuga z USA Says: October 10, 2016 at 3:24 am

      Panie Jorgeh, serdecznie dziękuję za tak wyczerpujący komentarz w tej sprawie. Przepraszam, ze dopiero teraz go akceptuję… miałam tu awarię, a w zasadzie pożar, na co wskazuje nowa nazwa domeny http://www.papugazameryki.pl

      Bardzo dobrze Pan to sprecyzował, w zasadzie nazwał rzeczy po imieniu, o których nawet sobie nie zdawałam sprawy… odbierając tel od szefa nawet o 11pm… Chyba rzeczywiście przesadzają 😉 P.S. A plusy by się jakieś znalazły tej współpracy??

      • Pracuje na USA od 15 lat dla mniejszych i wiekszych firm. Jedne firmy sa normalne i szanuja czas prywatny ale wiekszosc nie szanuje. Pracowalam w jednej firmie gdzie koniec pracy byl o 6pm ale ludzie siedzieli do 8-9 wieczorem. Jak sie zapytalam dlaczego nie wychodza to powiedzieli, ze sie boja wyjsc wczesniej zeby nie stracic pracy. Normalnie obled. Jeszcze chce powiedziec, ze nie kazda firma oferuje ubezpiecznia zdrowotne tak samo jak i urlop, 5 dni po roku czasu. Oczywiscie najlepiej zeby te wakacje nie byly brane jednorazowo no bo jak mnie nie bedzie to firma moze zbankurtowac :). Okolo 2 lat temu stracilam fajna prace gdzie mialam normalne wakacje, pracowalam normalne godziny, mialam w miare normalna pensje i ubezpiecznie zdrowotne. Przez dluzszy czas nie moglam znalesc pracy i kolezanka mi zaproponowala prace w swojej kancelari. Teraz pracuje od 9 rano i czesto wychodze z pracy 7-8 wieczorem lub nawet pozniej, nie mam ubezpieczeni i jeszcze do tego tylko 5 dni wakacji po roku czasu. Pracuje tu juz ponad rok i mam serdecznie dosyc tej pracy. Od roku codziennie wysylam aplikacje po calym swiecie i jak do tej pory nie mam szczescia. Moze przez caly rok mialam 5 rozmow z czego tylko jedna wygladala na prawdziwa reszta to bylo co innego niz w ogoloszeniu. Szkoda tylko, ze pierwsze lata jak wyjechalam spedzilam na studiowaniu. Mam 2 kierunki, doswiadczenie w pracy i nie moge znalesc nowej. Bardzo frustrujace. Mam nadzieje, ze wkoncu mi sie poszczesci.

        • Papuga z USA Says: May 23, 2019 at 9:33 pm

          Pani Kasiu, bardzo mi przykro, że znalazła się Pani w takiej sytuacji… ich ogólna tolerancja systemu urlopowego oraz praktyka siedzenia po godzinach, rzeczywiście jest irytująca. Mam nadzieję, że coś się odmieni w Pani życziu, czego Pani z całego serca życzę. Proszę codziennie sobie tak powtarzać: Już wkrótce znajdę nową, świetną pracę. Tylko jak mantrę. Proszę tego pragnąć w głębi duszy, wtedy… jest większa szansa niż się Pani wydaje. Tak przynajmniej w moim przypadku było. Niby wiecznie czegoś człowiekowi brak i wiecznie narzeka, ale gdy spojrzy się w przeszłość, wszystko, czego w głębi serca pragnęłam, otrzymałam. Wiem, jak jest ciężko znaleźć pracę, zwłaszcza, gdy non stop słyszy się “she’s overqualified”. Przez cały mój pobyt w Stanach zbierałam wszelkiego rodzaju doświadczenie, żeby po powrocie nie otrzymać łatki matki po wieloletnim wychowawczym… proszę mi wierzyć… efekt był taki, że po prawie roku szukania pracy, stanach depresyjnych, itp, musiałam zatajać swoje kwalifikacje, żeby dostać jakąkolwiek pracę. Polecenia, polecenia i raz jeszcze znajomości, dzięki którym można dostać się na rozmowy kwalifikacyjne. Takie jest rozwiązanie. Jeżeli ma Pani jakąś ulubioną firmę, proszę najpierw popatrzeć po swoich znajomych, czy ktoś tam już nie pracuje, i kto mógłby wpaść z Pani aplikacją do działu HR. Trzymam kciuki i ściskam serdecznie.

Leave a Reply to admin Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Close