Pomagaj jak Amerykanin…

Pomagaj jak Amerykanin...

i zostań WOLONTARIUSZEM!

Wolontariat w USA jest mocno rozwiniętą częścią społecznego życia. I nie mam tu na myśli tylko bezrobotnych emerytów – o których z uwielbieniem pisałam już TUTAJ – lecz o całym amerykańskim społeczeństwie.

Najmłodsza grupa Amerykanów uczona jest pracy nad dobrem wspólnym od najmłodszych lat przez wprowadzanie w szkołach obowiązku zbierania punktów za prace społeczne. Zwykle są to akcje zbierania śmieci, wizyty w domach osób starszych, uczestnictwo w marszach na rzecz różnych akcji (np. weteranów lub bezdomnych).

Wśród ludzi młodych są to wolontariaty zawodowe, dzięki którym mogą zdobywać zawodowe doświadczenie oraz poznawać ludzi z branży. Z tego tytułu każdy nastolatek może wpisać sobie w CV przeróżne ciekawe miejsca pracy. Pamiętam, że w Polsce, ze względu na system zatrudnień, wiecznie niskie płace na okres próbny, nieczyste praktyki z umowami nie raz i ja sama czułam się wykorzystywana co wychodowało u mnie postawę roszczeniową pt. “A kto mi za to zapłaci”.

Po kilku latach obserwowania Amerykanów już jej nie mam w sobie. Ale może dlatego, że nigdy nie spotkałam tu ludzi, którzy narzekają, że znowu “do pierwszego nie starcza”, albo, że znowu ktoś kogoś w pracy z umową oszukał.

Stany nauczyły mnie niesienia pomocy, ale takiej dla dobra ogólnego, nie dla pojedynczego człowieka.

Trzeba złożyć w tym miejscu ukłony polskiej kulturze albo mojej Mamie i Babci, która wpoiła mi, że sąsiad, przyjaciel lub ktokolwiek kto jest w potrzebie zawsze powinien móc liczyć na Twoją pomoc. Stąd, przez pierwsze lata, bulwersowało mnie podejście moich amerykańskich znajomych oraz sąsiadów, którzy nigdy nie wpadli na pomysł, żeby zaproponować pomoc, w takich banalnych sytuacjach jak wtedy gdy np.głośno wzdychałam, że niestety nie możemy iść na zbliżającą się doroczną imprezę bo już 2 opiekunki z rzędu nie mogą zająć się naszymi dziećmi w tym terminie. Przykładów mam na pęczki. Ale dziś nie o nich mowa.

Mowa o pomaganiu na wiekszą skalę. Mowa o byciu częścią czegoś wielkiego i znaczącego, pod czym można się podpisać i być z tego dumnym… bo trochę zmieniło się świat lub życie drugiego człowieka. Nie jego jeden dzień ale życie.

Przykłady?

  • Odwiedzanie biblioteki wraz ze swoim psem, który jako cierpliwy słuchacz, bierze udział w programie dla dzieci zmagających się z czytaniem na głos. PISAŁAM JUŻ O TYM TUTAJ.
  • Babcie szyjące kołdry dla dzieci w sierocińscach lub dla dzieci z Afryki (szyłam z nimi przez prawie 2 lata);
  • Rodziny, które ślą pieniądze na ochronę wilków (jedna z sąsiadek);
  • Ojcowie, którzy wraz ze swoimi dziećmi zabierają psy z centrum adopcyjnego na spacery dwa razy w miesiącu.
  • Emeryci, którzy udzielają darmowych lekcji j.ang emigrantom w lokalnych kościołach;
  • Dalsze pracowanie w swoim zawodzie na emeryturze (znajomy lekarz)
  • Moje znajome mamy, które w imię bezpieczeństwa dla swoich dzieci, starają się wywalczyć u różnych publicznych instytucji czy nawet kawiarni (Starbucks) zakazu wnoszenia broni;

 

Czy ja sama jestem wolontariuszem???

Nieustannie!

Mimo, że nigdy nie mam na nic czasu.

Zaczynałam od szkoły mojej córki, w której pomagałam nauczycielce np. piekąc z dziećmi babeczki czy sprawdzając, czy uczniowie dobrze czytają; potem szyłam z babciami kołdry; organizowałam zbiórkę oraz dystrybucję jedzenia dla biednych rodzin z jednych z waszyngtońskich szkół podstawowych; brałam udział w sprzątaniu dzielnicy mojej szkoły, która zorganizowała to w taki sposób, że człowiekowi wydawało się, że ma misję ;); prowadziłam lekcje dla koreańskich emigrantów; organizowałam przedstawienie dla mieszkańców “domów pogodnej starości”; obecnie, działam już bardziej zawodowo, wspierając różne instytucje, do których czuję chemię.

Czy można być takim wolontariuszem w Polsce?

Myślę, że nie tylko można ale trzeba.

Trzeba wzbudzać w Polakach poczucie potrzeby pracy dla dobra ogółu.

Trzeba wzbudzać zainteresowanie otoczeniem oraz zakrzewiać to o czym słyszę tu często : chrześcijańską postawę “spłacania długu” za wszelkie błogosławieństwa, które otrzymałeś w życiu.

Dlatego, jak mawia moja znajoma Susan, w imię wdzięczności za nie “You should pay back” .

Dlatego i Ty powinieneś zastanowić się dziś, za co jesteś wdzięczny Bogu czy też losowi i jak możesz spłacić ten dług pomagając innym.

Jedna z czytelniczek Papugi – Kobieta, która sama będąc prawnikiem, w ramach wolontariatu, uzbraja polskie kobiety w prawną broń; pisze dziś na swoim blogu pt. Prawa Strona Kobiety, o jednej z prostszych opcji wolontariatu, którym możecie spłacić “swój dług”. 

A co Wy myślicie na ten temat? Sądząc po moich doświadczeniach z okresu liceum/ studiów, wolontariat nie jest niczym obcym w środowisku polskich uczniów. Co się jednak dzieje, gdy zaczynamy zakładać rodziny i idziemy do pracy? Czy poza oddawaniem krwi, mamy w Polsce wolontariat na dużą skalę wśród dorosłych?

Czy masz pomysł jak mógłbyś zmienić swoje najbliższe otoczenie poprzez wolontariat?

 

Share

Comments

  1. […] konkursu Blog Roku 2015;)), czy nie… sms kochani… w ramach duchu amerykańskiego wolontariatu warto […]

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Close