Jak ubiera się Amerykanka? – wycieczka po strojach i ubiorach USA
Do dzisiejszego posta zaprosiłam wyjątkowego gościa, który od jedenastu lat pracuje w Dublinie jako architekt krajobrazu a wieczorami uczęszcza na studia projektowania mody.
Magda Galica to utalentowana i jeszcze nieodkryta ilustratorka mody, która przygotowała specjalnie dla czytelników Papugi, rysunki wykonane techniką pisaka tuszowego oraz photoshopa, dzięki któremu jej ilustracje nabrały kolorów.
Poniżej prezentujemy główne kobiece ubiory lub style Ameryki, z podziałem na Stany czy ważniejsze miasta. Wam życzymy miłej lektury a wszelkim wydawnictwom modowym oraz magazynom, które potrzebują świeżej krwi, podsyłamy namiar na Magdę.
W zestawieniu nie uwzględniono np. subkultur; kultur lub narodowych strojów imigrantów, którzy mimo, że osiedlili się tutaj wiele lat temu i od dawna są już obywatelami Stanów, nadal chodzą w swoich narodowych strojach.
Który z poniższych stylów podoba Wam się najbardziej? Jeżeli czegoś Waszym zdaniem brakuje, koniecznie dajcie znać. W grupie jesteśmy silniejsi 😉
Zaczynamy od prawdziwych Amerykanów, do których mam wielki sentyment a jednocześnie współczucie. Indianie stanowią obecnie zaledwie 1% społeczeństwa USA. Takie plemiona jak np. Lakota , które nadal próbują walczyć o ziemię ale zamykają się w rezerwatach, przypominają mi, że ta Ameryka, którą czasem tak lubię… była kiedys najeźdzcą.
Kobiecy strój indiański zwykle składał się: ze skórzanej spódnicy, pod którą zakładano getry; z poncza i płuciennej koszuli. Znamiennym elementem tego stroju są frędzle, które jak widzieliście w zeszłym sezonie były u nas hitem mody ;). Jak każda kobieta, Indianka nigdy biżuterią nie pogardza, uwielbia widoczne i kolorowe ozdoby. Na nogi zakłada wyszywane koralikami mokasyny.
Amerykański styl to styl hawajski – etniczna pozostałość kolejnych podbitych ludów przez państwo amerykańskie (Wyspy hawajskie zostały przyłączone do USA w 1959 r). Dziś tego typu stroje zobaczycie jedynie podczas przyjęcia luau, którego główną atrakcją, poza wystawną kolacją, jest pokaz polinezyjskich tanców. O Hawajach donosiłam Wam podczas swojej ostatniej podróży. Bardzo lubię te artykuły. Znajdziecie je TU
Wracając jednak do stroju, wiele Wam nie potrzeba, żeby ubrać się po hawajsku, wystarczy trawiasta spódnica i dwa kokosy przerobione na biustonosz. Na głowie nie obędzie się bez wieńca z kwiatów oraz kwiecistego lei, które w papugowym, hawajskim konkursie zgarnęła Weronika.
No i następni moi ulubieńcy, mieszkańcy Teksasu. Ten ubiór oddaje ich charakter – twardo stąpają po ziemi, gotowi albo wyciągnąć spluwę zza pasa albo lasso, którym lubią się popisać podczas rodeo. Obcisłe jeansy, koszula w kratę wiązana w pasie, kowbojki, frędzle przy rękawach oraz obowiązkowy kapelusz to główne elementy tego stroju.
Amisze to jedno z chrześcijańskich, ortodoksyjnych i protestanckich ugrupowań Ameryki Północnej, których strój podobno oddaje wiarę i posłuszeństwo Bogu. Tak jak widzicie na obrazku, stałymi elemantami tego stroju jest długa spódnica lub sukienka, czepek, fartuch, ciemne rajsopy. Fryzury dozwolone to koki oraz warkoczyki dla dziewczynek.
Panie te, wchodzą w takich długich okryciach/ jasnych sukniach nawet do publicznego basenu w hotelach, co miałam okazję zobaczyć na własne oczy.
Jak pisze Polski Kościół Baptystów na swojej stronie. “Zgodnie ze Słowem Bożym – biżuterii, wymyślnych ozdób ani malowania się nie uznają. Natomiast bardzo pilnie przestrzegają higieny, czystości i przyzwoitości ubierania się. Na ogół mają trzy razy mniej ubrań niż przeciętna amerykanka, gdyż zasadą amiszów jest unikanie wszystkiego, co bywa zbyteczne. Uważają bowiem to za marnotrawstwo i niepotrzebne obciążenia”.
Nowojorki, które uwielbiają bawić się modą, zawsze dostarczają mi w tej kwestii najwięcej przyjemności. Uwielbiam je podglądać, zwłaszcza w metrze w piątek wieczorem lub w sobotę, gdy wystrojone biegną w często tylko babskim towarzystwie na nocne eskapady. Nie ma chyba drugiego takiego miejsca w Stanach, które zapewni Wam tyle modowych przyjemności. Styl nowojorski jest bardzo eklektyczny i … dowolny. Kobiety lubią się stroić i lubią być kreatywne
Inną odsłoną stylu kobiet z Nowego Jorku są Afroamerykanki z górnej części miasta zwanej Harlemem. Jest to historyczna dzielnica, mekka każdego czarnoskórego artysty, miejsce renesansu kultury i rozrywki afroamerykańskiej w latach 1920-1930. Tak jak Magda narysowała, jest to zwykle bardzo luźny strój, który my Polacy bardziej kojarzymy z hiphopowymi teledyskami lub filmami o ciemnych, niebiezpiecznych dzielnicach amerykańskich miast. Poza luźnymi spodniami, sportowymi kurtkami, czapkami z daszkiem, główną cechą jest biżuteria. Obowiązuje jeden tręd: Jak największe i jak najcięższe. To co widzicie powyżej to styl raczej młodszej generacji. Gdy ostatnio byłam w Harlemie nie potrafiłam oderwać oczu od starszych Pań, które nadal czują się młodo, wdziewają skąpe sukienki, dopinają sobie sztuczne włosy, które kupują na stoiskach z perukami znajdującymi się na każdym zakręcie oraz z toną makijażu i ciężkiej świecącej biżuterii. To co u nich podziwiam… ale to chyba już nie z racji Harlemu tylko rasy, to przykładanie uwagi do włosów. Prawie wszystkie Afroamerykanki, które widuję zawsze mają pięknie ułożone włosy. Panowie natomiast, też wyróżniają się przywiązaniem do wypolerowanych butów.
Gdy Magda pytała mnie o styl DC, w którym mieszkam, odpowiedziałam jej: “No wiesz, taki suchy, biurowy, tylko same garnitury itd.”. No i zobaczcie co wyszło? Piękne prawda? Mimo, że w DC działają różne organizacje (głównie Afroamerykanów), które próbują ściągnąć modę do stolicy, to jednak póki co jest to miasto urzędasów, którzy są nudni w swoim stylu jak flaki z olejem. Może i elegancko, może i schludnie… no ale nie aż tak kobieco jak widzimy powyżej. Tu, nieraz widzę kobiety, które pomykają w adidasach do garnitury. Szpilki to może one i mają, ale zwykle na przebranie, w torebce. Kolorystyka też niestety jest szaro bura… czarna! Powyższa ilustracja bardziej oddaje styl biurowy Nowego Jorku, w którym kobiety lubią mieć fajne torebki 😉
Musicie przyznać, że nie byłybyśmy wiarygodne, gdyby nie pojawiła się w zestawieniu powyższa ilustracja.
No tak, nawet w DC, gdzie ludzie zwykle są szczuplejsi niż w pozostałych stanach… no łażą te baby w jeansach, podkoszulkach i adidasach, często właśnie z takim gołym brzuchem.
I nic nikogo nie obchodzi, że w Europie to nie wypada. Tu na znak, że to wolna amerykanka a jednocześnie totalna tolerancja, kobiety w rozmiarze XXXL biegają w miniówkach po ulicy. I wiecie co jest w tym najfajniejsze?? Nikt na nie nawet krzywo nie patrzy, nie wytyka palcem. Każdy ma prawo do bycia i wyglądania jak chce. I tak właśnie powinno być.
Dzięki temu w USA w każdym rozmiarze możesz czuć się kobieco. Tu wszystko wypada nosić. Najważniejsze, żebyś sama się dobrze w tym czuła. Pozostali prędzej zapytają gdzie biegniesz w takim stroju lub czy masz jakąś imprezę niż wygwiżdżą lub wytkną palcem.
Styl Los Angeles jest trochę taki… lekki, a z drugiej strony zwykle elegancki. To taki świat “zdesperowanych gospodyń” z Beverly Hills. One lubią wszystko co luksusowe i drogie. Wszystko co noszą odpowiada letniej, kalifornijskiej pogodzie oraz aktualnym trendom bogaczy z Hollywood. To taki elegancki styl codzienny, dopracowany, kobiecy a z drugiej strony trochę młodzieżowy.
Skoro już jesteśmy przy LA, to nie można nie wspomnieć o tym, co się działo wczoraj w Hollywood. Kreacje z czerwonego dywanu Gali Oskarów to chyba jedno z największych wydarzeń modowych w Stanach. Na czerwonym dywanie Amerykanskie celebrytki prześcigują się w zachwycających kreacjach od najdroższych projektantów mody. Niestety z racji tego, że sama brałam udział wczoraj w pokazie mody, nie byłam wstanie obejrzeć Gali i jak co roku podrzucić wam relacje. Tylko dodam, że w tym roku najbardziej urzekła mnie pomarańczowa kreacja Olivii Munn zaprojektowana przez Stellę McCartney (Wszystkie najlepsze kreacje wg Vogue’a znajdziecie TU)
Magdzie serdecznie dziękuję za wspaniałe ilustracje a was odsyłam do jej instagrama @galicamagdalena, w którym można np. znaleźć inspiracje na prezenty dla fashionistek.
Mimo, że rysunek ołówkiem, pisakami i kredkami to jej ulubiona technika to – jak sama mówi – nie zapomina o tradycyjnych technikach jak akwarele, plynny tusz, akryl, czy papierowy collage oraz digital art i mixed media.
A która z powyższych ilustracji przypadła Wam najbardziej do gustu?
Recommended Posts
Syreną być…nowy trend w fitness i nowa atrakcja na Hotels.com
August 24, 2018
Kilka słów o tym ohydnym… amerykańskim zającu
April 16, 2017
Wow, ale różnorodność. Chociaż moda mnie nie interesuje to chętnie bym sobie na żywo popatrzyła na te wszystkie stroje. Zaszokowalo mnie to, że Amiszki wchodzą w takim stroju do basenu.
Mnie też 🙂 Tyle, że nie jest to ta sam sukienka, w której chodzą na co dzień. Zwykle te do kąpieli mają jasne kolory, beżowe lub białe 🙂 Miło, że ledwo co opublikowałam tego posta a Ty już tu byłaś 🙂 Ściskam.
nie wiem jak “wasi” Amisze, ale u naszych z higiena bywa na bakier 🙂
Do galerii dodałabym jeszcze dziewczyny z Utah i okolic czyli styl bo-ho. Wszystkie te wyznawczynie holistycznego stylu zycia, olejków doTerra etc to z reguły długwłose kobiety w powłuczystych strojach inspirowanych epoka hipisowska.
Zdecydowanie przypadł mi do gustu styl nowojorski, ale i Beverly Hills. No nie wspomnę już o kreacji na czerwony dywan. Strój Amiszki zdecydowanie nie, bo jak się jest piękną długonogą blondynką to szkoda zakrywać się pod takim ascetycznym ubiorem. HE, he, he.
Ja wiedziałam, że Ty tak wybierzesz 😉 … a co do blondynki… może i długonoga ale czy piękna …?;) może czasem… i tylko z makijażem 😉
Teksański zdecydowanie!
uuuuuuuuuuuu agresywnie… i zdecydowanie 😉 Też taki lubię, zwłaszcza, gdy uciekamy z koleżankami do gejowskiego klubu country. Tam panowie uczą nas jak tańczyć w tych kowbojkach 😉
To teraz czekam na wpis na Papudze, jak w klubach wygląda nauka tańca w kowbojkach?
Ja tez, ja tez!!! 🙂
Oj Wy Baby jedne !!!! … 🙂
Nowy Jork, Beverly Hills, DC oraz Harlem 😉
W Kanadzie obowiazuje jeden styl i nazywa sie Lululemon 🙂
Ha! A to Ci nazwa 🙂 Czyli jaki dokładnie? Fajnie Cię tu Flipendo zanowu widzieć. Pozdrawiam koleżankę z Kanady.