Ho, ho, ho czyli trochę o amerykańskich Świętach

Ho, ho, ho czyli trochę o amerykańskich Świętach

OLYMPUS DIGITAL CAMERAMimo, że w Ameryce już po świętach i nie jest niczym dziwnym zobaczyć pierwsze choinki na śmietnikach, ja nadal jestem w bożonarodzeniowym nastroju. Wynika to chyba stąd, że nasza choinka trafiła do nas około 15-ego grudnia a świąteczne przygotowania zaczęły się zgodnie z polskim, adwentowym porządkiem.

W niektórych tutejszych domach choinki zaczynają migotać już od Święta Dziękczynienia, czyli ok. 22-28 listopada. Prawdziwymi mistrzami fallstartów jest 15% sklepów, w których sprzedaż ozdób rusza 1. października (tak w zeszłym roku było np. w Costco, odpowiednik pol. Macro).

Chodzi przede wszystkim o wprawienie klienta w stan świadomości, że to już czas, czas zakupów, czas myślenia o prezentach, czas wydawania pieniędzy.  “O ! Jaki piękny aniołek”- krzyczy starsza pani trzymając w ręku chińszczyznę wycenioną na 20 $, który tydzień po świętach będzie kosztował 10% tej ceny. Aniołek ani piękny, ani wyjątkowy, ale babcia pakuje go razem z 10 innymi artykułami, które mówią: “nie mogę doczekać się świąt”, “cieszę się, że to już niedługo, bo to już niebawem prawda?”. Czasem, myśląc o tej komercyjnej nagonce, przypomina mi się striptizerka z Północnej Dakoty, która narzekała na przepisy pozwalające jej pracować tylko do 1 w nocy., czyli w momencie, gdy zmiękczeni alkoholem klienci dopiero zaczynają robić się hojni.  (BTW ten rewelacyjny artykuł z GW znajdziesz TU ).

OLYMPUS DIGITAL CAMERATutejsze koncerny wydają się być w podobnej presji czasowej, dlatego nieuczciwie przestawiają nam zegary, ogłupiają promocjami, które zachęcają, żebyś kupił za pół ceny coś czego w zasadzie nie potrzebujesz.Wszystko oczywiście przekłada się na rewelacyjne wyniki przychodu. Dochód ze sprzedaży świątecznych ozdób oraz prezentów w 2014 r. to prawie 781 bln. 40% rocznego przychodu w przeciągu zaledwie dwóch ostatnich miesięcy? Tak, to robi wrażenie.

Na szczęście Święta w Ameryce to nie tylko zakupy, (które de facto uwielbiam), ale również szereg tradycji, które wprawiają człowieka w radosny nastrój, pozwalają na nowo być dzieckiem, sprawiają, że nagle stwierdzasz, że rzeczywiście, to o czym słyszałeś w bajkach lub widziałeś na amerykańskich pocztówkach jest prawdziwe. Jak te baśniowe dzikie gęsi, które na zimę odlatują do ciepłych krajów ale w Polsce nigdy ich nie widziałeś.

Tutejsze choinki to jeden z dowodów na powyższe. Wiele lat temu dostałyśmy z babcią kartkę świąteczną od rodziny z Hameryki, na której widniał św. Mikołaj upychający prezenty pod bajecznie gęstą choinką. Pamiętam, że babcia skomentowała obrazek słowami : “W tej Hameryce to nawet drzewa koloryzują”. Na co ja jedynie potrząsnęłam głową z aprobatą, przywiązując kolejną gałąź do naszego nieco łysawego drzewka.

I rzeczywiście, w grudniu 2010 r. jak szalona obdzwaniałam całą rodzinę, żeby udowodnić, że to prawda, że one na prawdę istnieją! Tak gęste, że trudno coś na nich powiesić, tak dorodne i foremne, że tylko nożyce na blacie sprzedawcy zdradzają czyja to sprawka. Tak! w tak wilgotnym i gorącym klimacie jaki jest w DC, roślinność jest wyjątkowo bujna i dorodna. A choinki mimo, że nie pachną tak jak polskie, są prawdziwą świąteczną uciechą.

“Cut your own tree” to jedna z przyjemniejszych wypraw na świąteczne zakupy. Jest wiele miejsc w USA, gdzie można kupić choinki. Jedni jeżdżą do tutejszej Castoramy (Home Depot), gdzie ceny i selekcja jest chyba najlepsza. Inni, pakują swoją wybrankę do koszyka w ekskluzywnym sklepie spożywczym (np. Whole Foods). Są również przydrożne stragany, w których ceny nas kiedyś powaliły ale najprzyjemniejszym chyba miejscem zakupu są farmy, na których dostaje się do ręki siekierkę  i rusza na poszukiwanie tej jedynej. Dzieci wyśpiewują piosenkę “Oh Christmas tree, Oh Christmas tree … ” a mama popija darmową gorącą czekoladę dopingując spoconego tatę. Wrażenia warte ceny – 45-95$ za drzewo.

Z polskiego punktu widzenia, to co mi się podoba w Stanach, wydaje się puste, próżne w obliczu prawdziwego wymiaru Bożego Narodzenia, które, mam nadzieję, w Polsce jest jeszcze dostrzegane.1 grudnia nikt nie krzyczy, że to już adwent, że trzeba iść na roraty, że bez spowiedzi i komunii to tylko grzesznicy do wigilijnego stołu zasiadają. Za dużo jest tu wyznań i w zasadzie sama często asekuracyjnie życzę komuś przypadkowemu “Happy Hollidays” Muszę przyznać, że chyba mi tego tu brakuje. Przygotowania do Świąt są zbyt lukrowate, piękne ale sztuczne, jak ten podszyty fotogeniczny Mikołaj, który zapuszcza od lat siwą brodę i podjada wszystko co się da, żeby brzuch wyglądał jak z reklamy coca coli. Ale z drugiej strony ile jest uciechy z kolekcjonowania lampionów w kształcie domków, oczekiwania na pieczenie z dziećmi pierniczków czy waniliowych ciasteczek. W jaką radość wprowadza wspólne śpiewanie piosenek o św. Mikołaju i jego reniferach, ile śmiechu jest podczas “kitschy Christmas sweater party”, podczas którego każdy z biesiadników zobligowany jest ubrać obrzydliwy świąteczny sweter z choinkami, reniferami itd.

Nasze pierwsze amerykańskie Święta przypadły gdy moja starsza córka miała pół roku. Podczas przedświątecznych zakupów natknęłam się na dział ornamentów z napisem “My 1st Christmas” .  Od tamtej pory, co roku kupujemy jedną bombkę, która utożsamia jakieś przeżycie.

Budowanie piernikowego domku lub ozdabianie piernikowych chłopków to kolejna nasza nowa podpatrzona świąteczna tradycja. Więcej na temat Gingerbread house and man.

Share

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Close