Czego nie robiłabym w Polsce, a ze śmiałością robię w USA – Wprowadzenie

Czego nie robiłabym w Polsce, a ze śmiałością robię w USA – Wprowadzenie

zdj. unsplash.com

Życie na emigracji daje dużo swobody. Tańczenie na rurce po godzinach, korzystanie z męskiej toalety, zjadanie wiadrami ulubionych lodów, prowadzanie dzieci na smyczy to tylko niektóre pokusy, które czyhają na polską imigrantkę w Stanach.

Gdy zaczynasz życie na emigracji, gdzie z miejsca stajesz się personą incognito, wszystko co do tej pory wydawało Ci się bezdyskusyjnie niepoprawne, niemoralne, za drogie lub niedostępne, w Stanach z czasem może stać się neutralne i powszechne.

Z racji przekonania, że nikt Cię tu nie zna, masz śmiałość. Śmiałość do olewania wszelkich zasad, które w Polsce zawsze były wyznacznikiem Twojej wartości i jakości. Masz odwagę próbować zakazanych rzeczy i obiektywnie oceniać ich wartość. Masz również okazję zweryfikować jakie stare wartości są dla Ciebie ważne, a które były jedynie narzucone przez polskie społeczeństwo, dom, rodzinę. Ameryka oraz życie na emigracji daje azyl, możesz tu uciec od wszelkich problemów i udawać, że ich nie ma. Sam stajesz się etykiem i sam piszesz nowy dekalog. Bóg, jeżeli w niego wierzysz, jest Jedynym, który zweryfikuje Twój wybór. Poza tym, ludzie raczej nie interesują się sobą na zabój… choć lubią czasem poplotkować.

W Stanach nie ma w dorosłym życiu powszechnego wyśmiewania, wytykania palcem, obgadywania czy nawet pielęgnowania nienawiści do kogoś. Mam wrażenie, że to uczucie często nie ma możliwości osiągnąć pełnego “polskiego”wymiaru, bo zanim do tego dojdzie, Ty już będziesz w innym miejscu. Życie na emigracji oraz amerykańskie metropolie dają luksus posiadania przyjaciół i ewentualnie mniej lubianych znajomych, których oczywiście zawsze się serdecznie pozdrawia lecz nie rozwija znajomości. Nie ma czegoś takiego, jak mijanie wroga na ulicy i udawanie, że się go nie widzi. Podobnie jest w windzie – krótka pogawędka na temat pogody już sama w sobie jest formą ignorancji. Ludzi jest tu pod dostatkiem, nowych ścieżek też. Ze znajomościami może być tak jak z kieckami w szafie. Poplamiona, zużyta, niemodna? Wyrzuć prosto do kosza a nie do schowka czy piwnicy.

Życie na emigracji zweryfikuje wszystkie Twoje dotychczasowe nawyki i z uporem powtarzane przekonania.

Rozczaruję Was w tym momencie. Ja sama jakoś drastycznych wyborów nie dokonywałam. Na rurce może i tańczyłam raz, ale to był bardzo “prywatny” występ. Dla ubarwienia sceny dodam tylko, że odradzam polewanie się w kulminacyjnym momencie jogurtem truskawkowym… można się poślizgnąć ;).  Zjadłam za to żelka z marihuaną, który podziałał na mniej jak dym rozweselający, a w kulminacyjnym momencie wydawało mi się, że mogę przechodzić rękoma przez ciało mojego męża… wiecie, tak jakby przez ducha ;).

Mam wrażenie, że w Polsce zawsze brzmiało mi w głowie “Co ludzie powiedzą?/ To nie wypada”. Życie na emigracji nauczyło mnie luzu. Dziś mnie to nie obchodzi. Jedynym sumieniem, jest Twoje własne.

Przeciętna Polka na zakupy bez makijażu nie wyjdzie, no bo jeszcze spotka swojego byłego faceta albo jakąś zołzę, której wstyd będzie spojrzeć w oczy. Do fryzjera zapisywać się musi z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Gdy organizuje przyjęcie dla znajomych obowiązuje zasada zastaw się a postaw się.  Z tego tytułu dwa dni siedzi w kuchni i wszystko przygotowuje. Jej dzieci, które są w gimnazjum czy liceum muszą mieć wszystko markowe – “Mamo ja chcę ten t-shirt od A. Rubik za 400 zł”, za który w Stanach nie ośmieliłbyś się zapłacić więcej niż 10-20$, zmywa sen z powiek.

A tak gwoli dygresji. W Polsce jesteśmy nie tylko ograniczane przez dzieci czy tych “silnych mężczyzn” ale również przez same feministki!

A won mi z tymi traktorami! Won z emeryturą wyrównaną, głupim Koftowym i Szczukowym gadaniem, co tylko budzi dezorientację kto powinien utrzymywać dom, wbijać gwoździe w ścianę czy myć samochód. Co za wymysł z całą tą współczesną emancypacją kobiet, które czasem wcale nie chcą być feministkami, acz zwą się takimi z obawy uzyskania łatki tej prostej, uległej, bez ambicji.

Feministki sprawiają, że to co spostrzegam w sobie jako kobiece, nagle staje się przywarą. Mam wrażenie, że pierwotne feministki, które walczyły o prawo głosowania w wyborach, dostęp do powszechnej edukacji, równych pensji, poza siłą przebicia i determinacją nie miały wiele wspólnego z dzisiejszymi polskimi szturmowiczkami świata. Rozwydrzona Monika Olejnk, która, jawi się jako “twarda suka”, gotowa zadać najbardziej niewygodne pytanie, nie ma za grosz kobiecego ciepła, powabu i wdzięczności. Jest tak silna i bezpretensjonalnie odważna, że lepiej wyglądałaby z bagnetem na broń niż ze swoją pasją zbierania butów, ściągniętą rodem z amerykanskiego “Seksu w wielkim mieście”.

Czasem zastanawiam się, czy to nie jakiś facet zapłacił pierwszym kobietodżillom za rozpętanie tej maszyny uwalniania i oswobadzania płci brzydkiej…

Wybaczcie długi wstęp i dygresje. Oto Lista rzeczy, na które w Stanach sobie “pozwalam”. I nie chodzi tu o status majątkowy, bo w obecnych czasach nie zarabia się już tu wiele.  Życie na emigracji oraz koszty utrzymania, zwłaszcza w DC, są drastyczne. Dlatego wyrażenie “pozwalać sobie na coś ” będzie miało różne konotacje.

CZĘŚĆ PIERWSZA: …JAKO MATKA… JEST JUŻ DOSTĘPNA

P.S. Autorka,  mimo swoich obserwacji na temat pol. kobiecości wysoce szanuje i podziwia ww. kobiety czynu.

życie na emigracji

Życie na emigracji to prawdziwy test na osobowość. Jakie wartości zachowasz, co nadal będziesz kultywować okaże się po kilku latach, gdy skonfrontujesz swoje wcześniejsze, bezdyskusyjne postawy z nową rzeczywistością. … dlatego NIGDY nie mów NIGDY!!:) zdj. depositphotos. podobnie jak i główne.

Share

Comments

  1. Tata Potwora Says: April 15, 2015 at 1:02 pm

    Nawet nie wiesz, jakie to krzepiące, że również kobiety dostrzegają niektóre absurdy feminizmu. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis 🙂

    • Sama solidaryzacja jajników jakoś na mnie nie działa. Chyba dlatego, że za bardzo kobieca się czuję 😉 Cieszę się, że pierwszy komentarz był pozytywny…

  2. I Ty chcesz wracać do Polski? Z wolności do klatki? Hm, ja bym się poważnie zastanowila… Ja też tęsknię i wracam jak tylko często mogę, mi bliżej, ale mi dobrze tu gdzie jestem…

    • Wiesz, chyba nie zdaję sobie sprawy co mnie czeka. Mogę jedynie się domyślać na podst. opowieści znajomych, którzy zwykle potrzebowali kilku lat na ponowną adaptację, przynajmniej w tym aspekcie. Ja, żyję tu w pewnym zawieszeniu, nie przyzwyczajam się za bardzo, bo wiem, że mam bilet powrotny. Polska, mam nadzieję, ma teraz wiele do zaoferowania. Sądząc przynajmniej po komentarzach czytelników, którzy na wiele moich am. fascynacji odpowiadają, że w Polsce “też to już jest”. Nie wiem ile lat jesteś już na obczyźnie. Ja wyjeżdżałam kilka lat temu więc wiele się pewnie nie zmieniło i nie powinnam mieć większego problemu z odnalezieniem się. Ludzkie relacje jednak zawsze będą wśród Polaków takie same… choć słyszałam, że obecnie już nikt nie powinien zapytać Cię o zarobki 😉

    • Sylwia V. … a czy Tobie się czasem nic nie przytrafiło?? W ogóle nie ma Twojego bloga…

  3. ten wstęp o kuble lodów mi się bardzo podoba 🙂
    https://naganegatywnie.wordpress.com/

  4. Ciekawa dygresja o feminizmie. Też mam wrażenie, że kobiety często chcą być feministkami ,,na siłę”, bo przecież podanie ukochanemu mężczyźnie obiadu uwłacza kobiecości, a fe!

    😉

    No to czekam na ciąg dalszy!

  5. Po pierwsze, Polska nie jest jakimś piekłem, o którym tak piszesz. Nieważne gdzie, czy w Polsce, czy w USA, jak kobieta zrobi z siebie kolokwialnie mówiąc dziwkę, to nie ma znaczenia. I tu i tu będzie znaczyło to samo. Jeśli w Polsce bałaś się coś zrobić, to tylko przez samą siebie, przez to co ludzie powiedzą – czyli co Ty będziesz myśleć o tym, co powiedzieli, a nie przez innych.
    Następna sprawa to bycia sztucznym. Jeśli kogoś nie lubię, to nie lubię proste, nie udaje, nie gram kogoś, kto do znienawidzonej osoby, podejdzie i z uśmiechem się przywita. Nic innego jak hipokryzjo imię twoje Papuga. Przeciętna Polka – to inaczej Ty, kiedy byłaś jeszcze w Polsce. Poza tym co jest złego w dbaniu o siebie? Jeśli miałbym mówić, który kraj jest bardziej markowy USA czy PL to odpowiedź jest oczywista – USA. No i feministki wzięły się właśnie z Ameryki – więc i tutaj bezsensowny argument.

    Ten wpis jak dla mnie jest nasycony jakąś nienawiścią do PL czy czymś takim, a dodatkowo przyzwala robić z kobiety kobietę lekkich obyczajów, bo tam wolno. Bardzo zły tekst. Zwykle masz fajne wpisy, ten dla mnie jest bardzo na nie.

    • Wiesz… specjalnie dałam do przeczytania ten tekst dwóm bliskim osobom, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście źle sprecyzowałam swoje myśli. Wydaje mi się, że chyba mogłeś mnie źle zrozumieć. Polskę kocham i dlatego do niej wracam. O żadnym bagnie czy “piekle” nie piszę. Moje narzekania dotyczyły utartych polskich zwyczajów oraz uprzedzeń. Tego, że ludzie bardzo się sobą interesują, wcinają, mają odwagę krytykować, wtrącać się i głośno Cię oceniać. Tego, że kobieta często jest pod jakimś ostrzałem. Wiecznie pod presją. Wiecznie ktoś ma jakieś wymagania. Wolę amerykański sztuczny uśmiech i zakłamanie, które jest bardziej elokwentne niż polską wulgarność i manifestację nienawiści. Komu to służy?? Kurna dużo masz tych myśli 27zaku…
      Makijażu się nigdy nie wyrzekłam, (o matko jakby mnie ktoś zobaczył w czasie menstruacji bez niego…), chodzi raczej o komfort tego,że nie musisz, że Cię to nie obchodzi.

      Markowe ubrania są tu tak powszechne i dostępne, że nie wszyscy je uważają za wyznacznik Twojego statusu. Poza tym, am. niefirmowy asortyment jest często lepszy gatunkowo od tego nieoryginalnego w Polsce, stąd po jakimś czasie nie widzisz sensu kupowania czegoś tylko dlatego, że ma znaną metkę.

      Krytyka polskich feministek nie jest równoznaczna z krytyką całego feminizmu, który w rzeczy samej przybył z USA i Anglii.

      Przepraszam 27zaku zatem, że Cię zawiodłam, może kolejny mój tekst będzie lepszy 🙂 Pozdrawiam serdecznie i liczę na otwartość.

      • Ja wcześniej, jeszcze wczoraj, to zachowanie Amerykanów uważałam za sztuczne. Podobała mi się polska szczerość, nawet jeśli chamska, bo to mimo wszystko szczerość. Przez to przyjaźnie też są szczere. Jednak, poznałam Twój punkt widzenia i to dlaczego lubisz relacje jakie tam są. A są lekkie i przyznaje Ci rację. Zmieniłam swój tok myślenia. Bo w sumie po co mi szczera krytyka skoro krytykować może mnie brat, mama, partner? Ze znajomymi spotyka się po to aby miło spędzać czas, a nie obarczać problemami (to chyba nawet Twoje zdanie z jednego z postów na tym blogu) 🙂

  6. Ubawiłam się, dzięki za podzieleniem się erotycznymi i narkotycznymi anegdotami 😀
    Jestem pewna, że gdziekolwiek byśmy nie wyjechaly żyć- do Ameryki, czy do Czech, to bycie incognito wyzwala w nas nowe moce :} A jeśli chodzi o rurkę- to to akurat w Polsce już na porządku dziennym! :}
    Co do feminizmu się nie zgodzę (i nie za bardzo zrozumiałam, w czym nas feministki ograniczają), co prawda reprezentantki w Polsce mamy kiepskie, pr straszny, ale chyba wiadomo, że nie chodzi o to, żeby być suką, a nawet jeśli któraś jest- to może nam się nie podobać i nie musimy się z tym utożsamiać , ale najlepsze jest to, że ona ma prawo taką być (i to jest cudowne!), tak jak facet ma prawo być miękkim laciem 🙂

    • tak, masz absolutną rację. Gdzie byś nie wyjechała tam przez jakiś czas będziesz anonimowa. Różnica jednak polega na tym, że amerykańskie normy kulturowe z pewnością dadzą Ci więcej swobody i spokoju w życiu niż np. we Włoszech 😉

      Co do feminizmu, w tekście głównie krytykuję polskie przedstawicielki, i polskie skutki uboczne ich działania. Sama jestem bardzo silną kobietą, nie zwę się jednak feministką. W Polskim rozumieniu mam wrażenie, że “feministka” oznacza tyle co “jestem nawet lepsza od mężczyzny”. Nie równa Dokończę swoje rozważania w odpowiedzi dla Diany Korzeb.

      • Ale co to jest ten feminizm w Polskim rozumieniu? W czyim rozumieniu? I jakie są te skutki uboczne? (Zły PR, powtarzam, to na pewno). Nie widzę, żeby ktoś nas namawiał do pójścia do kopalni (ale jeśli marzeniem jakieś silnej babki jest pracowanie kilofem, to byłoby wspaniale, żeby mogła to marzenie spełnić), raczej słyszę jak namawia się dziewczyny do pójścia na politechnikę. I nigdzie nie słyszę “hej, jesteśmy lepsze od nich, pokażmy im to!”, tylko “hej, zacznijmy wierzyć w siebie, że nie jesteśmy gorsze i mamy prawo zarabiać tak samo”. Nigdy nie usłyszałam, że “to niefeministyczne żeby facet dźwigał ci torbę z zakupami”, wydaje mi się oczywiste, że nie chodzi tu o siłę i nie widzę, żeby ten “polski feminizm” mówił inaczej. Fajnie, że już nie musisz nazywać się feministką, bo to co feministki już wywalczyły, to Twoje, i fajnie nam (niektórym) się żyje, bez konieczności walczenia o więcej. Takie dzielenie tematu na “ten fajny, dobry, stary feminizm z USA” a “ten nowy, agresywny, niepotrzebny polski feminizm” tylko szkodzi nam wszystkim, szkodzi obrazowi feminizmu i jego idei, a nas stawia w złym świetle: jako te które same nie wiedzą czego chcą, same się ze sobą kłócą itd. ;}

  7. p.s. pod zdjęciami z unsplasha nie musisz pisać skąd są, w tym tkwi frajda 😀

  8. Ja też jestem trochę negatywnie nastawiona do tego tekstu, ale z innego powodu niż 27zaku. Feminizm to nie Monika Olejnik i nie Kazimiera Szczuka, a przynajmniej nie tylko one. Feminizm to walka o równość, w możliwościach i płacy, tak ogólnie mówiąc. Chodzi o to, aby kobieta na tym samym stanowisku zarabiała tyle samo, co mężczyzna. Żeby, mając dziecko, została zatrudniona. A to czy jest kobieca czy męska w ogóle nie gra roli, żyj i dać żyć innym. Jak Monika O. chce chodzić poczochrana, to niech sobie chodzi, co mi do tego. Z drugiej strony, jeśli koleżanka Zosia spełnia się jako matka i opiekunka ogniska domowego, to proszę bardzo, nikt jej na siłę nigdzie do korpo nie będzie wciskał. To jest feminizm. Wybór i możliwości.

    W Szkocji (i Anglii zapewne też) dzieci prowadza się na smyczy. Trochę mnie to początkowo szokowało, z powodu oczywistych skojarzeń, ale trochę poczytałam o niesfornych dwu-trzylatkach, które wszędzie chcą same i nie lubią chodzić za rękę i teraz doskonale rozumiem, po co te “smycze”. Swoją drogą to są bardziej uprzęże niż smycze, dzieciom nie zakłada się przecież obroży ;).

    • Diano droga, dziękuję za głos w dyskusji. Powyższy art. nie miał na celu być studium feminizmu, który stał się jedynie dygresją. Kontynuując swoją myśl o feminizmie z komentarza pod wpisem Włoskielove i 27zaku, masz częściowo rację. Mój brak solidaryzacji z tym prądem wynika z jego polskiego oblicza, który czasami przypomina mi “Seksmisję”. Kobieta zawsze była kruchsza niż mężczyzna, słabsza fizycznie lecz nie psychicznie. Masz absolutną rację, że chodzi o równe zarobki, zarobki na tym samym stanowisku. Przeraża mnie jednak wizja działania tego prawa w drugą stronę, gdy kobiety zaczynają być kojarzone z męskimi zawodami a nie tylko wypłatami, z wiekiem emerytalnym. Dobra ja jestem menadżerem, ty jesteś menadżerem i ok. Nasza praca niczym się nie różni i powinniśmy dostawać taką samą wypłatę. Jeżeli natomiast on jest górnikiem i ja za moment będę panią górniczkową z kilofem, no to wybacz… Koleś więcej nakopał tego węgla, to dlaczego ma nie dostać więcej na koniec miesiąca? Myślę jednak, że pierwotnym feministkom, w życiu nie przyszłoby do głowy co ich następczynie zrobią z ich dziedzictwem, bo walka o prawo edukacji, głosowania, o te same zarobki czy o pozwolenie do tańczenia na weselach 😉 to jedna sprawa , a manifestacja siły, która przekłada się na walkę o jeżdżenie śmieciarą, bycie spawaczką czy może za moment pracownikiem robót drogowych to druga. Lubię swoją rolę tej “słabszej”, choć rzadko ją ukazuję. Samiec zawsze był od tego by dbać o stado. I nie mam poczucia, że jestem gorsza.

      P.S. A czy my prawa do pracy jako matki nie mamy?? Hmmmm wydawało mi się, że z tym w Polsce nie ma problemu. Przynajmniej ja, jako matka dwójki dzieci, nie mam.

  9. Moja siostra mieszka w Szkocji i wychowuje tam dziecko a o smyczach nie słyszałam! 0o (dzięki za rozwinięcie myśli o feminizmie, sama bym napisała, tylko sił już brak;p)

    • Natalia, mam twarde dowody 😀 (zdjęcia) + niech twoja siostra przejdzie się do Funciaka 😉

      • To ciekawe jak taki mały szczególik ze wstępu zapamiętuje ludziom w pamięci. A o smyczach miałam pisać dopiero w drugiej części. Widać, że każdy zwraca uwagę na to, co go najbardziej dotyczy. Pewnie też jesteś mamą 🙂

  10. Masz wiele racji – wyjazd z PL i mnie wyswobodził z gorsetu “to nie wypada”, “w twoim wieku”, “co ludzie powiedzą” itp., itd. Jednak myślę też, że dużą rolę odgrywa także fakt, dokąd trafiasz – do dużego miasta, metropolii czy na prowincję, gdzie każdy każdego zna i normy postępowania są wyraźniejsze.

    • Masz absolutną rację ! Dlatego w tekście zaznaczyłam, że mowa o metropoliach. Można trafić gdzieś w Texasie do małej mieścinki i sytuacja też będzie wyglądała inaczej, choć nie tak samo jak w Polsce. Dziękuję za potwierdzenie, że rzeczywiście tak się dzieje, gdy jesteśmy eksponowani na nową kulturę…

  11. […] dygresja na temat feminizmu we WPROWADZENIU do tego artykułu wywołała większą dyskusję niż jakikolwiek mój wcześniejszy wpis na tym […]

  12. “A won mi z tymi traktorami! Won z emeryturą wyrównaną, głupim Koftowym i Szczukowym gadaniem, co tylko budzi dezorientację kto powinien utrzymywać dom, wbijać gwoździe w ścianę czy myć samochód.” Haha. Dobrze ujęte. :’D Powodzenia zatem w robieniu rzeczy, których nie robiłabyś w rodzimym kraju. Pozdrawiam z Krakowa! 🙂

  13. Witam serdecznie. Dziękuję za zainteresowanie :). To bardzo krzepiące gdy ktoś kogo nie trzeba było zachęcać do wejścia na blog, kieruje tak miłe słowa uznania. Niestety samemu trudno to wszystko ogarnąć. Walczę z systematycznością :). Gdy ją pokonam, na pewno będę chciał szukać jak najwięcej czytelników, a tak, nie chcę żeby Ci którzy przyjdą od razu uciekli. Koniec o mnie, za dużo gadam..

    Tu w Polsce, spotykam się z wytykaniem, wyśmiewaniem czy obgadywaniem każdego dnia. To rzuca się wg mnie w oczy najbardziej i co prawda jest karygodne, jednak… Nobel dla osoby która będzie w stanie nad tym zapanować. Potrzebujemy pewnego rodzaju oczyszczenia, bo inaczej uwikłamy się w negatywnych myślach.

    Gorąco pozdrawiam 🙂

  14. W polsce widać poprawę ale chyba tylko z perspektywy turysty będącego w kraju 3-4 tygodnie w roku. Tak ja to widzę, tęsknię za swoim krajem i mam zamiar ze swoją rodziną do niego wrócić ale po 11 latach łatwiejszego życia będzie trudno.

    • A czego najbardziej się obawiasz? braku zatrudnienia? mentalności ludzkiej? Wygód? Słyszałam, ze Polska bardzo szybko się teraz rozwija i obecnie jest niesamowita przepaść między tym co było 5 lat temu a tym co jest teraz. 11 lat zatem to wielki krok milowy.

  15. Pisze z tel dlatego wygląda to jak wygląda 😀

Leave a Reply to papugazusa Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Close